Warto przeczytać! Jutrosinianka żyje w epicentrum epidemii

Opublikowano:
Autor:

Warto przeczytać! Jutrosinianka żyje w epicentrum epidemii - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

„Mieszkam we Włoszech. W Lombardii” - takimi słowami kilka dni temu w mediach społecznościowych rozpoczęła swój post pochodząca z Jutrosina Anna Kwiatkowska. - Zrobiłam to, mając nadzieję, że uda mi się dzięki temu przestrzec moich znajomych z Polski przed zbyt lekkim podchodzeniem do problemu koronawirusa - podkreśla.

Włochy były pierwszym krajem europejskim, w którym wirus wystąpił na większą skalę. - Kiedy 21 lutego we Włoszech oficjalnie potwierdzono pierwsze przypadki wirusa, nie wiedzieliśmy, jak należy się zachować. Przez pierwsze godziny wszyscy byliśmy wystraszeni, oglądaliśmy fakty, śledziliśmy rozwój wirusa. Jednak szybko zaczęliśmy mówić, że to wirus, jak każdy inny, że przecież co roku umiera wiele osób przez różne choroby wirusowe, że nie ma co przesadzać, że przecież zabija tylko starsze schorowane osoby, że nam nic nie grozi. I tak, jak wszyscy, traktowaliśmy koronawirusa, jak... zwykłą grypę - mówi Anna Kwiatkowska.

Według niej, to był największy błąd. We Włoszech nadal organizowano masowe imprezy. Pomimo groźby zakażenia odbywały się mecze piłkarskie z udziałem tłumów kibiców. - Bary i restauracje ciągle działały. Mało tego ludzie bardziej niż zazwyczaj potrzebowali spotkań, aby móc się podzielić swoimi obawami. W tym czasie wirus „działał” i przechodził z jednej osoby na tysiące innych w zastraszającym tempie - wspomina jutrosinianka.

 - We Włoszech od ponad trzech tygodni obowiązuje ogólnonarodowa kwarantanna. Tylko jeden członek rodziny może wychodzić z domu wyłącznie po niezbędne zakupy. Nie możemy uprawiać sportów na otwartym powietrzu, ani spacerować. Można dojeżdżać tylko do pracy lub szpitala – relacjonuje. Przyznaje, że dopiero teraz Włosi zaczęli rozumieć powagę sytuacji. - Niestety dużo za późno. Odkąd wykryto pierwsze przypadki wirusa zdążyło już umrzeć ponad 8.000 osób (dane z ub. tygodnia - dziś wynoszą one 14.000 - przyp. red.) - podkreśla. Jak twierdzi jutrosinianka, są miasta, w których śmiertelność jest na tak wysokim poziomie, że nie wystarcza trumien dla zmarłych i nie daje się zorganizować... pogrzebów. - W szpitalach brakuje łóżek i respiratorów. Budowane są tymczasowe placówki medyczne w namiotach. Lekarze i pielęgniarki są wycieńczeni, dlatego też i w służbie medycznej są już pierwsze ofiary - dodaje ze smutkiem Anna Kwiatkowska.

 Jak twierdzi Anna Kwiatkowska, Włosi są przerażeni sytuacją, ale powoli pierwszy objaw paniki mija. - Staramy się nawzajem wspierać wychodząc na swoje balkony i śpiewając włoski hymn albo gasząc wieczorem światła w swoich mieszkaniach i zapalając światełka z telefonów, aby okazać sobie solidarność w tym tak trudnym dla wszystkich okresie - opowiada Anna Kwiatkowska.

Z sąsiadami rozmawia się tylko przez plot, zawsze trzymając odpowiedni dystans. - Staramy się rozmawiać o normalnych, codziennych rzeczach, ale niestety ostatnio tematy schodzą na opowiadanie o zmarłych osobach, których jest coraz więcej w naszym otoczeniu. Niestety już dziś każdy zna kogoś, kto stracił bliską osobę. Dwie moje bliskie koleżanki straciły swoich ojców. Nie mogły się z nimi nawet pożegnać... Nie będą mogły uczestniczyć w ich pogrzebie... Ich ból jest przeogromny. Niemoc je dodatkowo osłabia - dodaje ze łzami jutrosinianka.

"Wszystko zależy od nas samych. Musimy tylko poważnie traktować tego największego globalnego wroga obecnych czasów. Politycy wydali masę pieniędzy na ewentualne ataki terrorystyczne. Nikt nie był przygotowany na atak ze strony czegoś niewidzialnego gołym okiem. My zachowując się często nieodpowiedzialnie, pozwoliliśmy wirusowi mieć przewagę nad naszym życiem. Ucząc się na błędach Włochów, mam nadzieje, że Polacy zrozumieją sens akcji „Zostań w domu” i będą wychodzili tylko w niezbędnych sytuacjach. Mam nadzieję, że wszyscy nauczymy się przestrzegać podstawowych zasad higieny i nie będziemy zbliżać się do osób spoza najbliższej rodziny. Wirus ma przewagę, bo jest dla nas niewidzialny. Ale my możemy go przechytrzyć. Po prostu nie pokazujmy mu się. Świat jest piękny, a ludzkość przeżyła gorsze epidemie i wojny. My sobie z tą też poradzimy tylko musimy być odpowiedzialni!" - podkreśla Anna Kwiatkowska.

Więcej w bieżącym Życiu Rawicza.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE