KORONAWIRUS. Jak wygląda życie na kwarantannie?

Opublikowano:
Autor:

KORONAWIRUS. Jak wygląda życie na kwarantannie? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- Codziennie dzwoni policjant i pyta, czy czegoś mi nie potrzeba - mówi pani Aleksandra. - Niby jest z nami, ale praktycznie go nie ma - dodaje pani Barbara, której syn przebywa w domowej izolacji.

Pani Aleksandra pochodzi z powiatu rawickiego. Dziś mieszka we Wrocławiu. Została wysłana na kwarantannę 5 dni temu. - Moja przełożona była we Włoszech na nartach, gdzie mogła się zarazić koronawirusem. Stąd izolacja wszystkich jej współpracowników - wyjaśnia.

Codziennie pod jej dom przychodzi policjant, by zobaczyć, czy pani Aleksandra przestrzega procedur. Ale nie tylko. Rozmawia z nią przez telefon.
- Pyta, czy czegoś mi nie potrzeba. I nie chodzi tylko o jedzenie, ale też np. artykuły higieniczne czy leki - tłumaczy. Z jedzeniem - póki co - nie ma problemu. - Na razie mam jeszcze swój zapas produktów. Chleb piekę sama, więc nie ma potrzeby, bo codziennie ktoś mi coś przynosił. Nie mam tutaj rodziny, ale mam grono sprawdzonych przyjaciół, którzy codziennie do mnie piszą i dopytują, czy czegoś nie potrzebuję - podkreśla.

Bycie na kwarantannie to też wyzwanie dla rodziny.

- Zanim syn wrócił do domu, kontaktowałam się z sanepidem, jak to wszystko ma wyglądać - mówiła ponad tydzień temu pani Barbara z naszego powiatu, której syn jeszcze niedawno przebywał na kwarantannie.

Po 4 tygodniach pracy za granicą, wrócił jak zawsze do Polski na 10 dni. - Długo myślał, czy wrócić. Ostatecznie się zdecydował, ale szybko zaczął tego żałować. Bo niby był z nami, ale praktycznie go nie było - opowiada pani Barbara. Syn izolowany był od reszty rodziny w osobnym pomieszczeniu.

Na szczęście, warunki lokalowe rodziny na to pozwalały. Mężczyzna mieszkał na piętrze, gdzie jest dodatkowa łazienka. - My byliśmy na parterze. Gdyby nie było tej drugiej łazienki, nie mógłby być w domu - dopowiada pani Barbara. - Jak chcieliśmy zamienić z nim jakieś słowo, to on stał na górze, a my na dole i krzyczeliśmy do siebie, albo też dzwoniliśmy - mówi rawiczanka.

Cała rodzina często używała płynów dezynfekcyjnych - zarówno do rąk, jak i dezynfekcji przedmiotów. Obowiązkowo, dwa razy dziennie mężczyzna mierzył sobie temperaturę.

- Każdy posiłek, w plastikowych naczyniach zostawialiśmy mu na schodach. Naczynia zbierał w worek foliowy, który dopiero po skończonej kwarantannie był wyrzucony. Podobnie z brudną odzieżą. Na jej upranie przyszedł czas później - tłumaczy pani Barbara. I dodaje, że nie dziwi się ludziom, którzy psychicznie nie potrafią poradzić sobie z siedzeniem kilkunastu dni w zamknięciu. - Przecież to można oszaleć. Nie dziwię się, że ktoś po takiej izolacji ma depresję - podkreśla kobieta.

30.000 zł kary grozi za złamanie zakazu kwarantanny.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE